Dzięki mocy słabości Boga
Czy my, żyjący w świecie tabletek od bólu głowy i dyskusji o eutanazji, jesteśmy jeszcze w stanie zrozumieć wielkopiątkową ofiarę Jezusa? Najłatwiej pojmie jej sens żona umierającego na raka mężczyzny wołająca “Boże, zabierz mnie zamiast niego”, ojciec oddający nerkę swemu dziecku, czy zakonnik zgłaszający się na ochotnika umrzeć w zamian za wylosowanego przez niemieckich oprawców nieznanego człowieka. Ale śmierć Jezusa, to coś więcej niż humanistyczny altruizm – to ofiara samego Boga. Jak pisze św. Paweł w Liście do Filipian,
On, istniejąc w postaci Bożej,
nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci –
i to śmierci krzyżowej.
Jezus umiera jak zbrodniarz. Nasuwa się tyle pytań… Jak zbawienie całej ludzkości może dokonać się w ten sposób? W ten haniebny, żałosny sposób? Jak może tak być? Że wszystkie grzechy wszystkich, którzy kiedykolwiek żyli, żyją lub będą żyć, są płacone na krzyżu przestępcy? Czyż nie przestępcy najbardziej potrzebują przebaczenia? Czy przestępcom można wybaczyć? Jak człowiek, który wisi na krzyżu zbrodniarza, zapłacił za grzech wszystkich ludzi?
I w Jerozolimie, wszystkich miejsc. Dlaczego nie Rzym, stolica polityczna świata? Albo Ateny, stolica świata kultury? Albo Aleksandria, stolica światowej edukacji? Czy Efez, jedna z ekonomicznych stolic świata? Jak Jerozolima może stać się miejscem zbawienia? Jerozolima była światową stolicą starożytnego Imperium Rzymskiego. Jedna z największych budowli świata, Świątynia Heroda, była w Jerozolimie. Miasto było duchową stolicą imperium, ale Jerozolima różniła się od innych stolic świata. Była . . . no coż, była żydowska, dziwaczna, bogata na swój sposób, ale na pewno nie w rzymskim stylu. Jerozolima była naprawdę słabą stolicą świata, zgniataną pod rzymską stopą. Ale Bóg uczynił Jerozolimę centrum celów zbawienia, miejscem, gdzie spełnione zostaną wszystkie Jego obietnice, mało prawdopodobne miejsce zamieszkane przez mało prawdopodobnych ludzi. Tak, jak Bóg lubi.
Dla przeciętnego człowieka to nie ma sensu. Jak ten piątek może być wielki? I w jaki sposób zbawienie może się wydarzyć w ten sposób?
Nie grzmiące trąby, ani chwalebne aniołowie, ani parady władzy, tylko kolejny piątek ukrzyżowania w starożytnym imperium rzymskim. Niesamowity. Błyskawicznie bolesny, ale prawie hojny dla rzymskich żołnierzy. Jeszcze jeden kryminalista do wyrzucenia do śmietnika historii i wyruszymy na kilka drinków i dobrą zabawę.
A jednak zbawienie przychodziło w ten sposób. Tak!
Bóg przez tysiące lat pracował, aby zapewnić zbawienie. Najpierw powstało stworzenie, potem bunt, a potem odrzucenie, wygnanie, separacja – zostaliśmy odcięci od Boga i Życia. Ale wtedy Bóg rozpoczął proces odkupienia, najpierw z obietnicami, potem z proroctwami i to wszystko celowo, po to, by pokazać Jego moc poprzez Jego słabość. Jego Syn stał się jednym z nas: Jego Syn stał się Jego niewolnikiem, Jego ofiarą. Naszym Zbawicielem.
Bóg kocha słabość, ponieważ słabość jest największym sposobem, w jaki może pokazać Swą moc. Jak zwykły Człowiek, który nie jest nawet warty drugiego spojrzenia, stanie się naszym Zbawicielem? On jednak to sprawił dzięki mocy słabości Boga.
Zbawienie nigdy się nie kończy. To twoje i moje zbawienie, nasze wyzwolenie. Pomyśl, co dziś Bóg zrobił dla nas…
Galeria zdjęć z dzisiejszej liturgii:
Relacja wideo: