Z Mirowa do Medziugorie: cz.1 – W drodze
U Boga nie ma przypadków, są znaki. Jeśli spojrzymy na swoje życie, na to, co nam się przydarza, poprzez pryzmat wiary, dostrzeżemy niezliczoną liczbę przypadkowych wydarzeń, które zdają się zawierać jakieś drugie dno, jakieś ukryte znaczenie. Możemy przejść obok i uznać je po prostu jako naturalny wynik rachunku prawdopodobieństwa czy kolejne zderzenie dwóch elementów chaotycznego układu wszechświata. Możemy też przystanąć i spróbować rozeznać, co w danym zdarzeniu mówi do nas Bóg. W tym świetle, każda podróż do Medziugorie to nie dzieło losowości czy przypadkowości, ale konkretne wezwanie Maryi. A co powiedzieć, gdy ta, która powiedziała “Mir, mir, mir – i samo mir!” (Pokój, pokój, pokój – i tylko pokój!) wezwała mieszkańca miejscowości ze słowem mir w nazwie?
U zarania każdej podróży stoi nadzieja na zmianę. Najczęściej jest to zmiana klimatu, krajobrazu, towarzystwa lub diety. Ale są też podróże, które zmieniają życie. Wyprawy do Medziugorie mieszczą się właśnie w tej drugiej kategorii. Wielu z nas, pielgrzymów do krainy, w której dokonało się najbardziej fenomenalne objawienie maryjne wszechczasów, wróciło jako nieco inni ludzie, Jedni pogodzili sie z przeszłością, inni doznali uzdrowienia duszy lub ciała, jeszcze inni nawrócenia. Niektórzy zaś po prostu odnaleźli miłość.
Zapraszam Czytelników do mojego osobistego spojrzenia na Medziugorie, łaskę odwiedzenia którego miałem po raz drugi w tym roku. Moja opowieść o Medziugorie będzie składać się nie tylko ze słów, ale też z obrazów i filmów. Każdy wpis będzie opowiadał o innym dniu, innym doświadczeniu. Mam nadzieję, że znajdziecie chwilę czasu, by spojrzeć na te wspomnienia. Nie obiecuję regularnych wpisów – ten rok obfituje w czasochłonne zajęcia. Po prostu odwiedzajcie stronę parafii i śledźcie mój profil na Facebooku, by nie przeoczyć kolejnych relacji. Towarzyszy podróży proszę o przysyłanie swoich osobistych relacji, świadectw, pozdrowień, refleksji – jeśli tylko zechcecie, znajdzie się tu dla nich miejsce!
Pierwszą część relacji wypada zacząć od nakreślenia ram czasowo-geograficznych podróży. Wędrówkę rozpoczęliśmy w nocy araczej and ranem 13 sierpnia udając się busem z Mirowa do Tych. Tam przesiedliśmy się do autokaru zapewnionego przez p. Ludwika, organizatora pielgrzymki i udaliśmy się do Katowic, gdzie dołączyli kolejni pielgrzymi. Ostatnia grupa przyłączyła się w Raciborzu, gdzie też nasi opiekuni duchowi, tj. ksiądz Marek i pewien ksiądz z Gdyni, odprawili mszę świętą. Po mszy rozpoczęliśmy pełną nadziei wędrówkę, której trasa wiodła przez Czechy, Austrię, Słowenię, Chrowację i zakończyła się w Bośni i Hercegowinie, po przemierzeniu ok. 1400 km.
Jak w ubiegłym roku, zamieszkaliśmy w pensjonacie Martinn, prowadzonym przez sympatyczną hercegowińską rodzinę. Na jednym ze zdjęć (tym z moją nogą) widać, jak komfortowo wyposażone były nasze pokoje. W Martinn mogłiśmy również liczyć na dwa posiłki dziennie i ciepłe “Chwała” (dziękuję) właścicieli.
Mój towarzysz podróży i ja pierwszy dzień zaczęliśmy od porannych odwiedzin w kościele św. Jakuba w Medziugorie, mimo niesamowitego zmęczenia po nocy spędzonej na fotelu/podłodze w autokarze. Uwierzcie, to było totalnie wzruszające móc znowu, po roku rozłąki zoabczyć charakterystyczne dwie wieże medziugoriańskiego kościoła parafialnego, na tyłach którego każdego wieczoru odbywa się specjalny program modlitewny. Po powitaniu Jezusa i Gospy, zasłużyliśmy na obfite śniadanie w jednym z lokalnych bistr. Swoją drogą, kulinaria stanowiły istotny punkt w tegorocznym odkrywaniu Medziugorie!
Dzień zakończył się udziałem w wieczornym programie modlitewnym. Stałymi punktami porogramu jest odmówienie trzech części różańca (z przerwą o 18.40, kiedy to następuje objawienie Gospy), msza święta, modlitwa o uzdrowienie, błogosławieńśtwo dewocjonaliów i często adoracja Najświętszego Sakramentu lub Krzyża Św.
Galeria zdjęć: