Z Mirowa do Medziugorie, cz. 4 – Pod słońcem
Pielgrzymka to nie tylko metaforyczny obraz naszej drogi do wieczności. W pielgrzymce ważne jest również doświadczenie spotkania drugiego człowieka z bagażem jego osobistej historii, który dźwiga w nadziei na rozładunek w miejscu docelowym. Nie na darmo pierwszy wielki zabytek literatury angielskiej to Opowieści Kanterberyjskie Goeffreya Chaucera: gdziez indziej, jeśli nie na pielgrzymce spotkać się mogą wszelkie grupy społeczne danego społeczeństwa? I tak jak u Chaucera zebrał się przekrój średniowiecznej Anglii, począwszy od rycerza i mnicha a skończywszy na kmieciu, młynarzu i oraczu, każdy z inną opowieścią, tak i w naszym autokarze spotkali się ludzie reprezentujący niemal cały przekrój społeczny współczesnej Polski: rolnicy, nauczyciele, służba zdrowia, kapłani, siostry zakonne, muzycy, starsi, młodsi, Śląsk, świętokrzyskie i emigracja. Początkowo nieufni wobec siebie, wraz z upływem czasu poznawali się, przełamywali bariery, przekonywali się do siebie, i w rezultacie – ostatniego dnia zaczęli za sobą tęsknić…
Nim nadszedł dzień rozstania, czekało na nich jeszcze mnóstwo wspólnych doświadczeń pod bałkańskim słońcem, którego najwięcej doświadczyli czwartego dnia, w czasie wyprawy na wyspę Brać. Tego dnia, pielgrzymi oglądali też, jak to ktoś ujął, “Boga w pięknie przyrody”, co jest jednym z najmniej docenianych aspektów peregrynacji.Nim dotarliśmy na wyspę, uczestniczyliśmy we mszy św. w niezwykłym miejscu – w “chorwackim Lourdes” w Svetiste Vepric na Makarskiej Rivierze. A potem były już tylko morze, góry, kamienista plaża, chorwackie pieśni wydobywające się z głośnika statku wiozącego nas na wyspę, wiatr, poczucie radości i wolności, niespodziewane polskie “Sokoły” na zakończenie rejsu, wspólna biesiada na wyspie przy rybie i winie. U Koheleta, pod słońcem znaleźć można było wszelką niedolę losu człowieka; pod słóncem Chorwacji odnaleźliśmy jasną stronę życia.
Nasz rejs:
Zdjęcia: