Gospa Majka moja
Chorwackie słowo Gospa oznacza Panią. Tym określeniem na Bałkanach tytułuje się Maryję. Majka to po prostu matka. Cały zwrot użyty w tytule pochodzi z popularnej pieśni śpiewanej w Medziugorie, miejscu “domniemanych” (wierzę, że prawdziwych, ale na razie nie uznanych oficjalnie) objawień maryjnych. Dzisiejszy wpis przeniesie czytelników do biednej ale gorącej klimatycznie i modlitewnie Bośni i Hercegowiny, małego państwa wydartego Chorwacji, doświadczonego wojną ale i zaszczyconego obecnością Matki Bożej.
Należy zacząć od stwierdzenia, że Medziugorie to wielopłaszczyznowy problem. Już sama pisownia nazwy tej miejscowości może potencjalnie skłócić Polaków. Oryginalny bośnioacko-chorwacki zapis Međugorje zawiera nieistniejący w naszym abecadle znak đ, który wymawiany jest jako dź, zaś końcówka -rje też nie wygląda zbyt polsko – mamy przecież analogiczne -rie. W związku z tym, ciało naukowe pod nazwą Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej zaleca, by używać fonetycznego zapisu Medziugorie. Jednakże, Orzeczenie KSNG wydaje się byćj martwe, bo w publikacjach przeważają zapisy Medjugorje, Medjugorie (ostatnią podaje Wielki słownik ortograficzny PWN). Przy okazji – Međugorje oznacza Międzygórze!
Kolejnym punktem spornym jest prawdziwość maryjnych objawień. Krytycy zarzucają, że żadne objawienia nie trwały tak długo, że zazwyczaj wizjonerzy wstępują do klasztoru podczas gdy szóstka widzących założyła normalne rodziny, że Gospa nie pokazuje stóp, co z pewnością oznacza, że to sam Szatan przyjął postać Matki Boskiej i ukrywa swe kopyta w chmurze. Specjalna komisja watykańska na razie bada prawdziwość objawień trwających nieprzerwanie do 1981 roku. Bez względu jednak na to, czy objawienia zostaną uznane za prawdziwe, czy nie, tłumy pielgrzymów codziennie zdążają do Medziugorie – modlić się można wszędzie i Kościół nie może absolutnie zabronić odmawiania różańca, adoracji Najświętszego Sakramentu i spowiedzi – a to główne czynności pielgrzymujących do Międzygórza! Odkładając na bok prawdziwość objawień, należy przyznać, że Medziugorie to miejsce magnetyczne, przepełnione modlitwą, pełne znaków i cudów, nawróceń i przemiany duszy, konfesjonał świata… Łatwo być sceptykiem Medziugorie wertując kolejne strony w Internecie. Namacalne doświadczenie ziemi Maryi powala na kolana nawet adwokata diabła.
Mówi się, że jeśli wybierasz się do Medziugorie, to znaczy, że zostałeś zaproszony przez Gospę. Zapewne wielu z pielgrzymów złożyłoby w tym miejscu jakieś świadectwo – zachęcam do uczynienia tego w komentarzach. W imieniu tych wszystkich, którzy nie dotrą tu ze swoją historią, napiszę o swoim wezwaniu. Od zawsze byłem sceptykiem, jeśli chodzi o Medziugorie. Zastanawiałem się, czy wirujący krzyż w objawieniach Gospy nie jest przypadkiem przewrotną grą szatana na katolickiej zasadzie – świat się kręci a krzyż zawsze stoi nieruchomo, wypatrywałem wypaczonych zachowań u osób, które stamtąd wróciły, uśmiechałem się na myśl o tandecie plastykowych kolorowych różańców przywożonych z Medziugorie. Przez dwa lata toczyłem zażartą walkę z moim wikarym nakłaniającym mnie do wyjazdu. W tym roku doświadczyłem swoistej incepcji – w mojej głowie zaczęło kiełkować subtelne pragnienie odwiedzenia krainy Gospy. Zmagałem się z nim do ostatniej chwili – w piątek w przeddzień wyjazdu, około godziny czternastej zadzwoniłem do ks. Marka z zapytaniem, czy znajdzie się wolne miejsce. Okazało się, że organizator pielgrzymki, pan Ludwik, właśnie jechał ubezpieczyć grupę. Zdążyłem podać dane osobowe i tym sposobem udało mi się – tu pozwolę sobie zacytować Prezydenta Komorowskiego – dopisać do wycieczki! W tym momencie poczułem pokój ducha, jakiego nigdy w życiu nie doświadczyłem…
Jak wygląda pielgrzymka do Medziugorie? Spróbuję dokonać retrospekcji..
Dzień 0 – 9 sierpnia, godzina 3.08 z soboty na niedzielę
Wyjazd spod kościoła w Mirowie. Na pokładzie pięknego klimatyzowanego autokaru ks. Marek i jeszcze czworo pielgrzymów z naszej parafii oraz dwie pątniczki z Gąsaw Rządowych. Podejrzanie mało, jak na prawie rok zapisów! Zajmuję miejsce na środku autokaru – statystycznie najbezpieczniejsze w razie wypadku komunikacyjnego. Przede mną 1500 km podróży według Google Maps. W Skarżysku-Kamiennej dosiada się kolejna grupka – liczebność nadal nie ujmuje. Słucham przygotowanej na podróż składanki muzycznej i myślę – księże Marku, jakoś pusto! Po kilku godzinach dojeżdżamy do Katowic. Przestało być pusto. Zapełnia się nasz autokar a zanim podąża jeszcze jeden z tego samego biura. Słyszę charakterystyczne śląskie ja oraz fascynujące konstrukcje składniowe typu Panie Ludwik. Zaczyna mi się podobać ale nadal kołacze w głowie ciekawość, kto się dosiądzie. W duchu liczyłem na jakąś Edytę Górniak ( w końcu też ze Śląska) ale Pan Bóg bywa przewrotny – posadził obok mnie D., mojego równolatka, z którym dane mi było później toczyć dyskusje o wierze i życiu do późnych godzin porannych na tarasie naszego hotelu!
Dojeżdżamy do Tych, gdzie rozpoczynamy podróż od mszy świętej. Ministrantem jest Dawid, jak się później okazuje nasz pilot, osoba barwna, obdarzona niebywała erudycją i zdolnościami apologetycznymi. Po mszy ruszamy w drogę przez Czechy, Austrię, Słowenię i Chorwację. Na miejsce docieramy ok. godziny 3 nad ranem. Meldujemy się w gustownie urządzonym nowoczesnym i klimatyzowanym hoteliku Martinn. Idziemy spać.
Dzień 1 – poniedziałek
Obiad o godzinie 15. Dzień jak carski rubel. Po obiedzie udajemy się na plac pod kościołem św. Jakuba, gdzie odmawiane są trzy części różańca, odprawiana jest msza święta a po niej następuje adoracja Najświętszego Sakramentu. Ten wzorzec powtarzać się ma każdego dnia naszego pobytu. Żar płynie z nieba – w takim ukropie, myślę sobie, trudno nie doznać objawienia. Do uszu dochodzą zwroty, które będą przewijać się do końca pielgrzymki – pomodlimsa (módlmy się), żałosnego tajstwa (tajemnica bolesna), czaplina de har (to akurat nie po chorwacku, to fragment Zdrowaś Mario po rumuńsku), Chwala Gospa (Dzięki, Pani), Gospa Majka Moja, kralica mira (Pani, Matka moja, królowa pokoju). Na zadaszeniu ołtarza czytam napis Mir wama! (Pokój wam!) i jego tłumaczenie na różne języki. W słuchawkach słyszę polską lektorkę tłumaczącą mszę świętą, homilię i rozważania różańcowe oraz te podczas adoracji. Dokoła przesyt Włochów, którzy najwyraźniej czują się tu jak w domu i rozmawiają na cały głos z właściwą im żywiołowością. Plac wypełniony po brzegi – tak na oko kilka tysięcy ludzi o różnych karnacjach. Do hotelu wracamy po 23.
Dzień 2 – wtorek
Myślisz sobie, Czytelniku, że na urlopie to się trzeba wyspać. I słusznie rozumujesz, nie jest to jednak tok myślenia organizatorów pielgrzymki. Później będę im wdzięczny, że wspinaczkę na górę Kriżevac rozpoczęliśmy o 4.30 – na razie jednak na usta cisną się słowa dalekie do dziękczynienia. Bałkany pogrążone są w ciemnościach a my podjeżdżamy autokarem w jakieś nieznane miejsce za Medziugorie. Co ciekawe, razem z nami pojawiają się właściciele straganów z pamiątkami i dewocjonaliami położonych u podnóża góry. Business is business, nie ma rady, trzeba wstawać. W tym miejscu należy się Czytelnikom wyjaśnienie, dlaczego od Kriżevac zaczynamy pierwszy pełny dzień naszej peregrynacji.
“Kriżevac” to po chorwacku “Góra Krzyża.” Jest to najwyższy szczyt w okolicy. W 1933 roku parafia św. Jakuba wzniosła duży betonowy krzyż dla upamiętnienia 1900 rocznicy męki i śmierci Jezusa na krzyżu. Podczas budowy szesnastotonowego krzyża, parafianie wnieśli wszystkie materiały: cement, piasek, wodę, narzędzia, itd., na pamiątkę drogi krzyżowej Chrystusa. Budowa krzyża została zakończona 15 marca 1934 r.
Papież Pius XI ogłosił 1933 Rokiem Świętym, ponieważ oznaczał 1900 rocznicę śmierci naszego Pana na krzyżu. Wieśniacy powtarzali opowieść Ojca Świętego, który miał sen w tym samym roku, w którym to widzeniu krzyż miał zostać wzniesiony na “najwyższej Golgocie w Hercegowinie.” Wpis w archiwach parafialnych podaje, że parafianie wykonali to trudne zadanie “by pozostawić ich potomkom wyraźny i widoczny dowód swojej głębokiej wiary w Zbawiciela. ” Wznieśli ten duży krzyż w mniej niż trzy tygodnie, podczas szczególnie gorzkiej zimy. Wieśniacy zaczęli spotykać się co roku na szczycie góry na Mszy Świętej z okazji święta Podwyższenia Krzyża Świętego, 14 września. W czasach komunistycznego rządu w Jugosławii, choć nie wolno było urządzać żadnych religijnych spotkań, władze zezwalały na ten jeden wyjątek w roku.
Papież Pius XI ofiarował Kriżevac relikwię Krzyża Chrystusowego, która została wmurowana w krzyż na tej górze. Przed 1933 rokiem, Medjugorje nawiedzało wiele burz z gradobiciem, które niszczyły uprawy na polach. Po zakończeniu budowy krzyża, burze ustały!
Matka Boża w czasie objawień powiedziała, że Krzyż na górze Kriżevac ujęty był w Bożym planie.
31 sierpnia 1984
“Kocham ten krzyż, który został opatrznościowo wzniesiony na Górze Kriżevac w bardzo szczególny sposób. Chodźcie tam częściej i módlcie się. ”
30 sierpnia 1984
“Drogie dzieci, krzyż był w planach Bożych, gdy go zbudowano. W te dni, zwłaszcza, idźcie na górę i módlcie się przed krzyżem. Potrzebuję waszych modlitw. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie. “
Kriżevac jest centralnym punktem pielgrzymki do Medziugorie. To pokutna wspinaczka, która prowadzi pielgrzymów do refleksji nad ich relacją z Bogiem i zadumy nad tym, co trzeba zmienić w swoim życiu, aby zbliżyć się do Niego. Często głębokie uzdrowienie, oczyszczenie i pokój doświadczane są na szczycie góry u stóp krzyża. Wielu pielgrzymów, zarówno starych jak i młodych, wspina się boso, aby dodać trochę więcej do swojej ofiary. Ludzie, którzy nie są w stanie chodzić, wnoszeni są na noszach lub na krzesłach. My podczas naszej wspinaczki odprawialiśmy nabożeństwo drogi krzyżowej. Uwierzcie, droga krzyżowa na Kriżevac, podczas której wspinasz się boso po ostrych kamieniach i czujesz narastający upał to jedno z najbardziej mistycznych doświadczeń życia. Gdzie można bardziej poczuć się jak Jezus na drodze na Golgotę? A na szczycie góry nagroda – kilkadziesiąt minut kontemplacji krzyża i pierwsze spoczynki w Duchu Świętym! Zaczynamy rozumieć, o co chodzi z tym Medziugorie…
Dzień 3 – środa
Góry wpisane są w krajobraz Bośni i Hercegowiny. Nic dziwnego więc, że kolejny dzień zaczynamy od wspinaczki, znowu na boso! Tym razem przed nami góra nie byle jaka, bo sama Góra Objawień!
Nadszedł czas na statystyki z naprawdę wielkimi liczbami. Góra na którą się wspinamy była świadkiem ponad 13 tysięcy objawień maryjnych w ciągu 34 lat! Co więcej, objawienia nie ustają, nawet jeśli są nieco mniej częste. Góra Podbrdo, dzisiaj najczęściej nazywana Górą Objawień, to stromy, skalisty masyw wiodący do miejsca, na którym objawić się miała Gospa. Dziesiątki milionów pielgrzymów z całego świata wspięło się od 1981r. na nią, wielu z nich doświadczywszy zmiany życia lub subtelnych i osobistych spotkań z Królową Pokoju. To na tej górze, Maryja obiecała umieścić widoczny niezniszczalny znak, który ma dotrwać do końca czasów, mający świadczyć o prawdziwości objawień. “Trwały znak” jest trzecią z dziesięciu tajemnic przekazanych widzącym, przed nim mają nastąpić dwa inne wydarzenia, które mają być ostrzeżeniami dla niedowiarków. Lepiej jednak nawiedzić Górę Objawień przed pojawieniem się znaku, gdyż wtedy może być już za późno!
Głównym punktem na Górze Objawień jest figura Gospy, przy której gromadzą się pielgrzymi ze swoimi intencjami. Niektórzy wrzucają karteczki z intencjami za cokolik odgradzający figurę – przy okazji dziękuję dziewczynom ze Śląska za użyczenie długopisu i starego biletu (jeżeli czytacie ten wpis – odezwijcie się!). Po modlitwie – odpoczynek na kamieniach otaczających figurę. Podczas odpoczynku kolejne spoczynki w Duchu Świętym (ksiądz Marek w najlepszej formie charyzmatycznej!).
W ramach odpoczynku popołudnie spędzone w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie w/na wodospadach Kravica.
Dzień 4 – czwartek
Czwartek zaczynamy wizytą u siostry Barbary, gdzie Duch Święty działa za sprawą księdza Marka wręcz masowo. Potem udajemy się do wspólnoty Cenacolo, założonej w 1983 roku z inicjatywy włoskiej zakonnicy Elwiry Petrozzi. Wspólnota niesie pomoc młodym ludziom z problemami, w szczególności narkomanom i alkoholikom. Obecnie działa 56 domów wspólnoty na całym świecie, w tym 3 w Polsce.
Metoda terapii opiera się na intensywnej pracy, modlitwie, dzieleniu się uczuciami, rozwijaniu talentów i zajęciach sportowych. Ponadto każdy nowy pensjonariusz dostaje “anioła stróża” – mieszkającą już dłużej w ośrodku osobę, która mu towarzyszy przez 24 godziny na dobę. Wspólnota nie zatrudnia kwalifikowanych psychologów ani nie stosuje terapii farmakologicznej. Z danych z ostatnich 25 lat funkcjonowania wspólnoty wynika, że skuteczność tej terapii przekracza 80%!
We wspólnocie wysłuchaliśmy świadectw dwóch podopiecznych, chociaż każdy z nas przyzna, że już na zawsze Cenacolo będzie nam się kojarzyć z Goranem (oto link do anglojęzycznego wpisu o jego nawróceniu, polskiej wersji nie mogę nigdzie w sieci znaleźć – są jedynie dostępne filmiki po czesku i chorwacku na YouTube), którego niesamowite świadectwo oglądaliśmy w autokarze!
Dzień piąty – piątek
Piątek był dniem podziwiania Pana Boga w dziele stworzenia. W tym celu wybraliśmy się na chorwacką wyspę Brač. Na wyspie uczestniczyliśmy we mszy świętej sprawowanej w niezwykle uroczym lokalnym kościółku a następnie pomaszerowaliśmy na kamienistą arcyśliczną plażę. Po kąpieli w lazurowych wodach Adriatyku, spożyliśmy “rybu na żaru” w porcie i następnie odpłynęliśmy na stały ląd.
Dzień szósty – sobota
Ostatniego dnia pielgrzymki wybraliśmy się do zamkopodobnej budowli należącej do dwojga Kanadyjczyków, Nancy i Patricka Latta, gdzie usłyszeliśmy świadectwo nawrócenia małżonków oraz zwiedziliśmy wspomniany Dom Wypoczynku Najświętszego Serca Matki Boskiej i zostaliśmy poczęstowani ciastem przygotowanym przez panią domu. Budowla ma służyć jako dom wypoczynkowo-rekolekcyjny dla kapłanów. O gospodarzach domu możecie przeczytać w języku angielskim pod tym odnośnikiem.
Kolejnym punktem na naszej pielgrzymkowej drodze była kolejna wizyta na Górze Objawień, gdzie po raz kolejny mogliśmy powierzyć Gospie nasze intencje oraz zostać pobłogosławionym przez księdza Marka.
Około południa udaliśmy się do Tihalijny. Pozwolę sobie zacytować fragment wpisu ze strony Echo Maryi Królowej Pokoju:
Tihaljina to miejscowość, która słynie z przepięknej figury Matki Bożej. Parafia została utworzona tu w 1889 roku i jest pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej. W roku 1983 o. Jozo Zovko po uwolnieniu z więzienia został tutaj proboszczem. W związku z tym, że jest on od samego początku świadkiem objawień, pielgrzymi przybywali do Tihaljiny na spotkania z nim, aby słuchać jego świadectwa, uwiarygodnionego doświadczeniem więzienia za Medziugorje. W ten sposób i miejscowość, i parafia szybko zasłynęła na całym świecie. Ojciec Jozo opowiadając o przesłaniach, Orędziach, kamieniach dawanych przez Gospę, posługiwał się i posługuje wizerunkiem oblicza Matki Bożej.
W Tihaljinie używał obrazka figury, która znajduje się w tym kościele. Można powiedzieć, że w ten sposób postać Matki Bożej z Tihaljiny została rozpowszechniona na cały świat i jest kojarzona jako Matka Boża Medziugorska. Figura w kościele w Tihaljinie – przedstawiana w sztuce jako figura MB Niepokalanej – została sprowadzona z Rzymu w 1972 roku przez ówczesnego proboszcza do kościoła noszącego taki tytuł. Szczególnego charakteru figurze nadają źrenice z niebieskiego kryształu, co powoduje, że odbieramy ją jak żywą postać. Z okazji 25. rocznicy Objawień, z inicjatywy Polskiej Oazy im. bł. Jana Pawła II w Medziugorju, została ofiarowana Maryi aureola ze złotych gwiazd jako dar serc polskich pielgrzymów.
Wiele kościołów na terenie Chorwacji ma podwójne tytuły. Drugi tytuł kościoła w Tihaljinie to św. Eliasza. Oprócz tego, że została rozsławiona przez obrazki-zdjęcia, na których było wypisanych 5 kamieni z Medziugorja, które rozdawał o. Jozo, to figura ta słynęła już łaskami wyproszonymi przez miejscowy lud w latach komunizmu.
Kościół w chwili objęcia parafii przez o. Jozo był w stanie zniszczonym. Włosi, którzy masowo przyjeżdżali na spotkania z Ojcem, odremontowali dach i wzbogacili wystrój wnętrza. To samo można zauważyć na zewnątrz kościoła, gdzie Włosi ustawili figury: Matki Bożej Królowej Miłości i Jezusa Ubiczowanego, związanych z objawieniami w Schio, które zaczęły się w 1985 r. dla Renato Barone.
Podczas gdy o. Jozo był proboszczem w Tihaljinie, miało miejsce wyjątkowe zdarzenie. Pewnej niedzieli podszedł do niego człowiek, który występował w procesie i jako świadek zeznawał przeciwko o. Jozo. Wtedy publicznie przy całej zgromadzonej parafii prosił o. Jozo o wybaczenie. Był to moment bardzo wzruszający dla całej parafii, gdy Ojciec objął winowajcę i z serca mu przebaczył.
W sobotę przypadło święto Matki Boskiej Zielnej. Niestety, Chorwaci (w zasadzie Bośniacy, ale większość tubylców czuje się Chorwatami sztucznie oderwanymi od macierzy) nie święcą tego dnia ziół w kościele, zrobił to więc ksiądz Marek po obiedzie. Nasze panie przygotowały na tę okazję piękne bukiety z miejscowych ziół.
Powrót do domu – niedziela i poniedziałek
Gdy wyjeżdżaliśmy chorwackie niebo płakało po stracie takich pielgrzymów! W czasie naszej pielgrzymki dogrzewały nas 37-stopniowe temperatury zaś w noc poprzedzającą odjazd niebo zaczęło rozświetlać się pomarańczowymi błyskawicami, po których spadł deszcz. Padał do samych Czech. Przed odjazdem, ksiądz Marek odprawił mszę w kościele w pobliskiej Vionicy, gdzie znajduje się figura świętego Jana Pawła II o urodzie porównywalnej do tej stojącej w Mirowie oraz całkiem urocza figura o. Pio. Po nabożeństwie wsiedliśmy do autokaru i wróciliśmy, już nie tacy sami, do ojczyzny.
W drodze do domu, dzieliliśmy się świadectwami. Wielu z nas naprawiło w Medziugorie relacje z Bogiem i bliźnimi, niektórzy poczuli niemal fizyczną obecność Matki Bożej, inni doznali różnorodnych darów Ducha Świętego. Następne owoce przed nami. Prawdziwe cuda Gospy zaczynają się po powrocie.
Dziękuję za przeczytanie tej skromnej relacji z pielgrzymki do Medziugorie. Mam nadzieję, że spodobały się wam moje zdjęcia – możecie je ściągać w bardzo przyzwoitej jakości zarówno pojedynczo, jak i całe albumy. Możecie w komentarzach na Facebooku zostawić jakiś feedback.
W tym miejscu, muszę serdecznie podziękować wszystkim towarzyszom mojej duchowej wyprawy, a szczególnie tym znanym mi osobiście:
- księdzu Markowi, za metodyczne drążenie w mojej duszy, które w końcu doprowadziło do pozytywnej odpowiedzi na POZIV (wezwanie) Gospy oraz za opiekę duszpasterską w trakcie pielgrzymki;
- p. Ludwikowi, organizatorowi pielgrzymki;
- Dawidowi, pilotowi naszej pielgrzymki, za mądre słowa i towarzystwo w trakcie naszych wypraw po Medziugorie ( przy okazji polecam koszulki maryjne sprzedawane przezeń w sklepie internetowym)
- Gosi i Dawidowi, za przyjaźń i niekończące się rozmowy;
- ich mamom, za wyrozumiałość i wspaniały czas razem spędzony;
- Izie i jej mamie, za towarzystwo i wszelkie wsparcie;
- Dorocie, Laurze i Milenie, za ciepły uśmiech i towarzystwo;
- siostrze Patrycji;
- Lidce;
- Ewie i Darkowi za wspólne posiłki;
- państwu F. za ciepłe słowa i serdeczne towarzystwo
- p. Małgosi i jej mamie
- oraz wszystkim innym niewymienionym z imienia towarzyszom wspólnej drogi.
Mam nadzieję, że za rok zobaczymy się w komplecie! Jeśli chcecie porozmawiać o naszych doświadczeniach z Medziugorie, skontaktujcie się ze mną na Facebooku.