Góra Piekło i zbijowskie dęby
Majowa pogoda zachęca do wycieczek rowerowych. Tereny naszej parafii są wyśmienitym miejscem dla wielbicieli jednośladów. Zachęcamy do rodzinnych oraz samotnych wypraw po leśnych ścieżkach naszej małej ojczyzny. Warto do plecaka zabrać aparat, nawet jeśli nieco waży! Okolice Zbijowa, słynące z góry zwanej Piekłem oraz dębów – pomników przyrody, mogą być odskocznią od problemów codzienności!
Warto w tym mijscu przypomnieć podanie o mirowskim piekle znajdującą się w wiekopomnym dziele Zenona Gierały “Baśnie i legendy ziemi radomskiej”
Jak w mirowskim lesie diabeł piekło budował
Uradziła diabelska rada, co by piekło na ziemi pobudować. Wybrano wnet diabła-osiłka — Targuz mu było na imię — by w świat ruszył i sposobnego miejsca poszukał, dokąd głos dzwonu a pianie koguta nie dochodzi.
Leci diabeł, leci, aż ci nagle’ widzi las duży rośnie, a na nim góra w sam raz na piekielne miejsce sposobna.
— Tego właśnie szukałem! — mruknął bies i wylądował w mirowskim lesie.
Zabrało się wnet diablisko do roboty znosząc kamienie z całej okolicy, a że hałas piekielny przy tym czyniło, domyślili się ludzie, że to
jakaś czarcia sprawka. Rozgłos zrobił się o diabelskiej robocie ogromny, aż dotarł do wsi Seredzice. A mieszkał w owej wsi chłop Świerszczem zwany, skąpiec i dusigrosz wielki, o którym powiadali, iż dla zysku własną matkę by sprzedał. On też zaczął przemyśliwać, jakby diabła z lasu przepędzić i spokój zaprowadzić. Słyszał też dużo o diabelskim bogactwie, myśli więc:
— Diabeł pokraka głupia, chłopa nieraz za kamrata brał i złotem sypał. Może więc i tym razem do spółki przyjmie, a zdarzy się okazja chwost kamieniem przycisnę, za rogi uchwycę i nie puszczę nim’przysięgnie, że okolice na zawsze opuści.
Ruszył więc Świerszcz do mirowskiego lasu, przed diabłem staje i powiada:
— Ho, ho! Budowla to ci, aż dech zapiera! Przy takiej to i pracować nie żal, a i grosik nielichy zarobić można.
Spojrzał czart zezem, nie w smak mu bowiem odwiedziny były, jako że piekło w tajemnicy budował i już chłopa odprawić zamierza!, gdy nagle myśl diabelska widać umysł mu rozjaśniła, bo w uśmiechu szkaradnym zębiska obnażył i pyta:
— Sami też jesteście czy z rodziną?
— Drwal jestem, samotnie z dziećmi i żoną w lesie mieszkam… — łże Świerszcz, a bystro w stronę diabła patrzy. — Głód i nędza nas pogania, że choćby powiesić się przyjdzie, albo i czartu duszę zaprzedać.
— Już ci lepsze to drugie — powiada szybko diabeł i cyrograf pod nos Świerszcza podstawia.
Zmiarkował Świerszcz, że za daleko zabrnął, a tymczasem diabeł jakby nigdy nic dalej ciągnie:
— Matkę z dziećmi dopiszecie, to nie tylko do roboty przyjmę, ale za każdą duszę wór złota dorzucę!
Podrapał się Świerszcz za uchem, jako że w naturze jego leżało złotem nie gardzić i myśli: „Nie stoi wyraźnie w cyrografie o czyją matkę idzie, zatem fortel tu jakiś znajdę, a przecherę rozumu nauczę”. I podpisał.
Zabrał się wnet do roboty, a co kamień podniesie to na ogon patrzy, czy aby okazji dostatecznej nie ma, by chwost diabelski przycisnąć. Miał się jednak diabeł na baczności, jakby zgadując myśli chłopa, bo raz i drugi sprytnie nim na boki rzucał, wreszcie okręcił dookoła pasa i na supeł zawiązał. Na drugi i trzeci dzień było to samo.
— Nie tędy droga — myśli Świerszcz. — Ale poczekaj czarci synu znajdę ja sposób na ciebie! — i nocą, cichcem do domu bieży. Tam kwokę z kurczętami schwycił, do kosza posadził, w drugą rękę koguta
ułapił i do ziemskiego piekła niesie. Rankiem jakby nigdy nic do roboty stanął.
Tak minęło dni parę, a że diablisko za stu pracowało budowla wnet stanęła. Zaczął też Targuz słać zaproszenia i co przedniejszych gości z braci diabelskiej na dzień otwarcia spraszać. Zlecieli się wnet panowie czarci, jak kto mógł, przez komin i okna, a co zamożniejszych czarownice pod sam próg na miotłach podwoziły. Obsiadły poczwary wszystkie zakamarki, lepiły się koślawymi łapami do ścian, ślizgały po gzymsach, aż iście piekielny zaduch czynić się zaczął, na szczęście Targuz gwar uciszył i patrząc w stronę Świerszcza ku sobie go wezwał.
Stanął Świerszcz przed diabelską kompanią, kosz z kwoką u stóp postawił i czeka co dalej będzie. Diabeł tymczasem pot kraciastą chustą otarł i powiada:
— Panowie bracia! Nadeszła oto chwila, gdy na “ziemi stanęło pierwsze piekło i oby nie ostatnie! Budowano go nie tylko przy pomocy diabelskiej siły, ale i tego tu człowieka zwanego Świerszczem. On to nie szczędząc trudu, a my pieniędzy, zaprzedał duszę dzieci i matki. Proponuję zatem, aby w dniu tak uroczystym właśnie ich jako pierwsze na diabelski ogień wrzucić! — mówiąc to zwrócił w stronę Świerszcza ospowate oblicze i czekał.
— Ano niech i tak będzie — westchnął Świerszcz i kosz otwiera, kwokę przed siebie puszcza, a za nią gromadę kurcząt z kogutem na czele. — Jest ci tu matka i jej dzieci — powiada i na diabła patrzy.
Zmiarkował czart, że chłop z niego zakpił i już szponiastą łapę wyciągnął, aby za kark go ułapić i jako pierwszego na dno kotła wrzucić, gdy nagle pianie koguta dreszczem brać diabelską przejęło. Biedne ptaszysko w ciemnym koszu dni tyle siedząc, teraz z wielkim animuszem głosu zaczęło dobywać. Gdy tuż za pierwszym drugie i trzecie pia-
nie się rozległo, wrzasnęli czarci przeraźliwym głosem i jak nie runą na boki.
Nie wytrzymało piekło owego ścisku, rozpadły się grube mury na tysiące kamieni. Została po nich woń siarki.i kamienie w lesie. Ten kto nie wierzy, niechaj w las mirowski jedzie, a porozrzucane tam, na własne oczy dzisiaj jeszcze obejrzy.